Projekt: Bobkowski, co dalej?

Barbara Bobkowska

Barbara Bobkowska z domu Birtus urodziła się 13 grudnia 1913 roku w Krakowie. Nawet chrzciny miała trzynastego. Kto wie, czy ta "trzynastka" nie zaważyła na jej losach. Początek lat 30. XX wieku. Basia uczy się w żeńskim seminarium nauczycielskim im. Preisendanza w Krakowie, interesuje się literaturą, teatrem, grywa w międzyszkolnych przedstawieniacj. To właśnie w tym czasie poznaje Jędrka, dość niesfornego ucznia krakowskiego gimnazjum im. Nowodworskiego, późniejszego pisarza Andrzeja Bobkowskiego. Zawalił matuę, a właściwie przehulał i nie został do niej dopuszczony. Musiał zdawać w innym terminie.

Ona oraz jej dwie starsze siostry: Zofia (po mężu Walczowska) i Hanna (Seifert), były plastyczkami. Wszystkie ukńczyły krakowską Szkołę Sztyk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego. Trzecia siostra Maria (Stawska) studiowała geografię i historię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Najmłodszy z rodzeństwa Jan urodził się w w 1918 roku. Tuż przed wojną rozpoczął studia medyczne, ale dyplom uzyskał dopiero we Francji, gdzie trafił z niemieckiej niewoli. Ich ojciec zmarł w 1921 roku i pięcioro dzieci wychowywała sama matka.

Basia i Andrzej poznali się w domu Heleny Czerwińskiej. Dawała wtedy korepetycje ich synom. Uczyła ich wszystkiego po trochu, łaciny, historii, polskiego, z ortografią włącznie. Młodzi przypadli sobie do gustu i zaczęli się spotykać. Wspólne spacery po Krakowie, wypady nad Wisłę, trafiły potem do wierszy basi i młodzieńczych dzienników Andrzeja.

"Tak, to była rzeczywiście dziwna historia. Zaraz na drugi dzień zacząłem wyczekiwać na Basię. Z początku daremnie, aż jednego dnia, kiedy wyszła z lekcji odprowadziłem ją do domu. I tu zaszło coś, czego nie mogę zrozumieć. Spotkaliśmy się przecież właściwie pierwszy raz..  i to było to, co zbliżyło nas do siebie. Mianowicie rozmawialiśmy przez 2 godziny bez przerwy i to o rzeczach, których się byle komu nie mówi. I teraz codziennie się spotykamy. Basia już była u nas w domu. Mama jest pod tym względem nadzwyczajna. Mogę jej wszystko powiedzieć i dostaję jeszcze mądrą radę do tego" (z dziennika Andrzeja 22 VI 1932)

Po zdaniu matury Bobkowski wyjechał na studia ekonomiczne do Warszawy, ale ich miłość przetrwała pięć lat rozłąki. Basia w tym czasie poszła w ślady dwóch starszych sióstr i uczyła się w Państwowej Szkole Przemysłu Artystycznego. Jej umiejętności plastyczne parę razy uratowały ich potem od śmierci głodowej, najpierw w Paryżu, potem w Gwatemali.

Jędrek podczas powrotów do Krakowa spędzal u Birtusów dużo czasu. Siostra Basi Maria wspomina: "Był u nas częstym gościem. Pamiętam jak kiedyś przyszedł z harmonią i grął pod naszym oknem. Był ubrany w krótki kożuszek. Przyszedł po kolędzie. Zawsze było z nim wesoło." To był chyba jedyny naprawdę szczęśliwy i beztroski czas, jaki im przypadł w udziale. Przez wszystkie następne lata borykali się z biedą.

Ich ślub odbył się w tajemnicy. Pobrali się w Boże Narodzenie 1938 roku w kościele św. Szczepana w Krakowie. Z uroczystości pozostał tylko niewielki bilet zawiadamiający o ślubie i kilka słów napisanych po latach przez Basię: "Budzę się i wspominam jasne młode lata, Nas dwoje z dłonią w dłoni, w grudniowy poranek, Marzymy o przyszłości, śledząc nurt wiślany..." Parę miesięcy później wyjeżdżają do Paryża.

We Francji spędzili dziewięć lat. Nie było im łatwo, ani w czasie wojny, ani już po jej zakończeniu. Andrzej imał się przeróżnych zajęć, podobnie Basia. Byli zdani wyłącznie na siebie i chyba to doświadczenie tak ich do siebie zbliżyło. "Jesteśmy sami we dwoje i każde z nas trzyma się drugiego jak masztu na okręcie wśród burzy" - pisał Andrzej w Szkicach piórkiem.

Po wyjeździe do Gwatemali to Basia była pierwszym żywicielem rodziny, zanim Andrzejowi udało się znaleźć przynoszące dochody zajęcie. To ona opiekowała się domem i Andrzejem, kiedy ten ciężko pracował, aby zapewnić im byt. Basia od początku była przyzwyczajona do zmagania się z biedą i do tego, by z dumą tego nie okazywać. To jej zostało do końca. Gwatemalscy sąsiedzi opowiadają, że nie miała co jeść, ale zawsze była elegancka. Lubiła kapelusze i szpilki na wyokim obcasie. Taj jak Andrzej, nie chciała przyjąć pomocy, chociaż bardzo jej czasem potrzebowała.

Zawsze pozostawała w jego cieniu, ale była jego wielką miłościa i podporą. Jerzy Giedroyc mówił, że to było idealne małżenstwo. Ona o niego dbała, on się nią opiekował, byli sobie przeznaczeni - wspominał.

Po śmierci Andrzeja w 1961 roku, Basia została w Gwatemali mimo nalegań ze strony rodziny i przyjaciół. Pisała, że musi zostać z Jędrkiem. Nie chciała zostawić go samego. A przeciez jego już nie było, a Basia żyła tam do końca sama jak palec. Nie miała nikogo. "Tu wszystko jest pełne Jędrka i naszego wspólnego życia" - mówiła. Spędziła tam kolejnych 21 lat.  Zmarła we wrześniu 1982 roku, została pochowana obok męża.

"Proszę pamiętać, że byłam tylko skromną 'żoną' pisarza, nigdy nie pisałam sama, ani mąż by tego nie lubił. Nie obawiam się otwierania ran, bo one tak czy owak nigdy się nie zagoją, to jest codzienny krzyż.[...] Dla mnie te lata, które minęły jak sen, streszczają się do tego. Przyjechaliżmy dwoje szaleńców ze stoma dolarami w kieszeni. Nie znając języka i nie mając pojęcia o trudności znalezienia pracy tutaj dla cudzoziemca bez pieniędzy i znajomości. [...] Gdy zaczęło nam iść trochę lepiej - przyszła choroba, operacje. Wzajemne cierpienie i wzajemne pożegnania życia w jego pełni. Od tego czasu już je tylko 'wykańczam' biorąc męża za orędownika mojej ubogiej pracy." (z listu Barbary do Tymona Terleckiego)

Folder z wystawy: "Andrzej Bobkowski - Chuligan wolności"
Tekst: Joanna Podolska
Scenariusz wystawy: Joanna Podolska, Agnieszka Mitkowska
Towarzystwo Opieki nad Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu
i Muzeum Wychodźstwa Polskiego im. Ignacego Jana Paderwskiego
Łazienki Królewski - Podchorążówka